wtorek, 2 września 2014

Rozdział 25

-Pa.- wyszedł z domu a ja ubrałam się i poszłam do kuchni, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Poszłam je otworzyć, a w nich stał Justin.
- Hej, wpuścisz mnie?- zapytał.
- Noo okej.- otworzyłam szerzej drzwi. Słuchaj... Albo ty udajesz głupiego, albo ktoś się pod ciebie podszywa...- powiedziałam.
- Raczej podszywa...
- Tak czy inaczej, musimy to sprawdzić. - stwierdziłam.- Chcesz coś do picia?
- Poproszę. Ale serio, po co ktokolwiek miałby się pode mnie podszywać?
- Tego nie wiem...Ale  ktoś wie, co wcześniej zrobiłeś, że cię zgarnęli i w ogóle... Tylko skąd?
- Było to przecież w mediach, więc każdy mógł to widzieć... A jak on wyglądał?
- Tak jak ty... Tylko głos taki trochę... Niższy?
- To chyba wiem kto to...
- Kto?!
- Jest taki jeden psychol... Operacje plastyczne czynią cuda.
- Czyli myślisz, że on...?
- Tak.
- Jedziemy do więzienia?
-Rozpoznają mnie...
-A no tak...
- Ale możemy... Zdziwią się kiedy zobaczą nas dwóch takich samych- uśmiechnął się.
- To jedziemy?
- Chodź.- poszedł do drzwi. Założyliśmy buty. Zamknęłam dom i wsiedliśmy do jego nowego Ferrari.



                                               



                                                               *W więzieniu*

- Dzień dobry, chciałabym rozmawiać z Justinem Bieberem...- powiedziałam do dozorcy. Ten spojrzał na nas z ukosa i wpuścił nas na salę. Po chwili przyszedł ,, Justin''.
- Witaj piękna... Oo, jest też i true Justin... Co tam u was?- powiedział oszust.
- Daruj sobie...  W ogóle czemu to zrobiłeś?!- powiedziałam.
- Ale co zrobiłem?
- Na przykład dziecko Stefie!
- Aaa, o to chodzi.... Po prostu chciałem być jak Bieber.
- Ale ja nie gwałcę!- wtrącił się Juss.
- Noo... Niby nie... Ale zawsze musi być ten pierwszy raz.
- Ale nie w tym!
- Przestańcie!- odsunęłam ich od siebie.- Jak się na prawdę nazywasz?
- Justin. Bieber.- powiedział.
- To ja się tak nazywam! Może jeszcze chodziłeś z Seleną, co?!- znowu wtrącił się prawdziwy Justin.
- Gomez? Jeszcze nie, ale chcę.
- Odwal się patafianie od mojej dziewczyny!
- Dlaczego?
- Bo to co robisz jest już przesadą.
- Nie, nie uważam tak.
- Ale tak jest.- powiedziałam. I na dziecko Stefy będziesz płacił alimenty.- stwierdziłam.
- Niczego nie będę  płacił!
- Będziesz. To masz jak w banku.- wyszliśmy i skierowaliśmy się do auta.
- Nie wiedziałam że jest taki... Wydawał się być...
- Mną?
- No właśnie!
- Nie przejmuj się... Tą sprawę mamy już załatwioną...
- Jest coś jeszcze?
- Taaak... Chodzi o mnie i o Selenę...- wsiedliśmy do auta.






______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________


Hej :) Znowu przepraszam, że taki krótki i po tak długim czasie, ale nie miałam kompa :/ postaram się dodawać częściej, ale nic nie obiecuję... Mam nadzieję że się podoba :))
xx

1 komentarz: